Różeniec górski – zwany też złotym korzeniem czy korzeniem arktycznym, gdyż to właśnie tę część rośliny: korzeń i kłącze, wykorzystujemy w fitoterapii – to wieloletnia bylina z rodziny gruboszowatych (Crassulaceae), która rośnie w niewiarygodnie trudnych warunkach. Wydawać by się mogło, że żadna roślina nie jest w stanie tego znieść. A jednak.
POLECAMY
Najwyższe partie Tybetu, które różeniec górski szczególnie sobie upodobał, to wysokość ponad 3000 m n.p.m., ekstremalny chłód, niski poziom tlenu i intensywne promieniowanie słoneczne. Mimo to właśnie tam czuje się najlepiej. Ponadto można go spotkać w rejonach okołobiegunowych Ameryki Północnej, Skandynawii czy Syberii. Mamy go również w Polsce, w wyższych partiach Sudetów i Karpat, ale – jako że jest rośliną chronioną – do wykorzystania w suplementach pozyskuje się go jedynie z upraw polowych.
Historia różeńca górskiego
Rhodiola rosea L. zawdzięcza swoją nazwę ojcu współczesnej botaniki, Karolowi Linneuszowi, choć to już Dioskurydes w 77 r. pisał o różeńcu i jego korzeniu, pachnącym jak wonna róża. Adaptogen był jednak znany i ceniony dużo wcześniej. To bowiem chińscy cesarze, mieszkańcy Tybetu, Nepalu czy Mongolii wykorzystywali go już wieki temu, doskonale zdając sobie sprawę z jego cudownych właściwości. Tybetańscy mnisi leczyli nim zapalenie płuc czy krwioplucie, a także stosowali w celu obniżenia gorączki i zwiększenia energii. Mieszkańcy Nepalu upatrywali w nim ratunku na najpoważniejsze nawet rany czy oparzenia. Mongołowie zaś leczyli nim gruźlicę i nowotwory, a do dzisiaj w syberyjskich górskich wioskach bukiet z korzeni Rhodiola wręczany jest młodym parom, aby zapewnić im płodność i zdrowe potomstwo.
Ponadto był on tak cenny, że ludy te wykorzystywały go nie tylko do swoich celów, ale uczyniły z niego doskonały, niezastąpiony towar w wymianie na starożytnych szlakach handlowych.
Różeniec stosowali też ponoć Wikingowie, aby wzmocnić cały organizm – no, a powiedzmy sobie szczerze, że do najsłabszych to oni nie należeli.
D...