Temat znaczenia ruchu i aktywności fizycznej dla naszego zdrowia nie jest nowy. Czy jednak wiemy, jakie formy ruchu będą najlepsze dla nas i naszych pacjentów? O jakich wzorcach ruchowych należy pamiętać w życiu codziennym? Czy i w jaki sposób należy się rozciągać? Jak ćwiczenia wpływają na narządy wewnętrzne?
Autor: Honorata Dziel
Założycielka Wielkopolskiego Centrum Terapii Naturalnych w Poznaniu. Fizjoterapeutka, terapeuta medycyny chińskiej,akupunkturzystka, terapeutka wisceralna, szkoleniowiec Mauricz Training Center i IFAA, coach, instruktor pływania.
W większości krajów Dalekiego Wschodu moksoterapia jest bardzo popularną formą leczenia. Opiera się na zastosowaniu ciepła pochodzącego z rozpalonych, wcześniej wysuszonych ziół w obrębie punktów akupunkturowych. Tradycyjnie moksę stosowano bezpośrednio na skórę, wywołując lekkie poparzenie, czego efektem były pozostałe na ciele blizny. Współcześnie, na szczęście, korzysta się z innych technik.
Wiele mówi się na temat poszczególnych metod w naturoterapii. Większość terapeutów przedstawia poszczególne techniki, systemy, suplementy i zioła jako najsłuszniejsze rozwiązanie dla swojego pacjenta. Należy jednak pamiętać, że każdy z naszych pacjentów jest wyjątkowy i przyczyny jego problemu mogą być różne. Warto więc być otwartym na nowe rozwiązania i możliwości współpracy z innymi terapeutami, którzy stosują inne metody.
Medycyna zachodnia dość powierzchownie zajmuje się występującym w ciele pacjenta śluzem. Jeżeli pacjent ma zatkany nos – są na to krople, jeżeli kobieta ma upławy – cóż, większość kobiet z tym się zmaga, więc temat jest pomijany, w przypadku ropnych zmian na skórze – dermatolodzy przepisują maści sterydowe. Jednak z problemem należy zacząć pracę od środka, uświadamiając pacjentowi, czym właściwie jest śluz w ciele i jakie ma on zadanie.
Przystawianie pijawek – niegdyś powszechna metoda terapii praktycznie wszelkich schorzeń – przeżywa ostatnio renesans. Jednak zarówno wiedza na ich temat, jak i metody tego rodzaju zabiegów zmieniły się diametralnie.
Coraz więcej par chcących stworzyć pełniejszą rodzinę słyszy diagnozę: „bezpłodność”. Osobiście bardzo nie lubię takiej formy skreślania par na wstępie. Zupełnie inaczej w głowie pacjentki mogłyby zabrzmieć słowa – „Pani ciało wymaga troszkę dłuższego przygotowania się do ciąży, każdy człowiek jest inny. U Pani możemy pracować nad tym nawet kilka miesięcy” – niż diagnoza szpitalna, bezosobowo wpisana na karcie szpitalnej: „Bezpłodność pierwotna” lub „Idiopatyczna bezpłodność”.
Na całym świecie do leczenia pacjentów onkologicznych stosowana jest substancja zwana „letrilem”. Do 1978 roku ponad 70 000 osób było nią leczonych. Mimo to do tej pory nie została ona zatwierdzona przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA) do leczenia raka lub jakichkolwiek innych schorzeń medycznych.