Coraz więcej par chcących stworzyć pełniejszą rodzinę słyszy diagnozę: „bezpłodność”. Osobiście bardzo nie lubię takiej formy skreślania par na wstępie. Zupełnie inaczej w głowie pacjentki mogłyby zabrzmieć słowa – „Pani ciało wymaga troszkę dłuższego przygotowania się do ciąży, każdy człowiek jest inny. U Pani możemy pracować nad tym nawet kilka miesięcy” – niż diagnoza szpitalna, bezosobowo wpisana na karcie szpitalnej: „Bezpłodność pierwotna” lub „Idiopatyczna bezpłodność”.